Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom III.djvu/152

Ta strona została przepisana.

(Do Heleny)
A ty przestań się martwić tem, co już się nie da
Odwrócić żadną miarą. Skończyła się bieda
Małżonka Meneleja... Zmarł i niema siły,
Co mogłaby do życia wskrzesić go z mogiły.

MENELAOS.

Twą rzeczą, pani młoda, kochać tego męża,
O tamtym zaś zapomnąć! Niech się nie wytęża
Twe serce czynić inak — taka to już dola!
Ja zasię, gdy helleńskie zobaczę znów pola,
Gdy wrócę tam bez szwanku, uśmierzę niesławę,
Twe imię kalającą, jeśli serce prawe
Zachowasz dla małżonka, jak się godzi żonie.

HELENA.

Tak stań się! Mąż mój nigdy gniewem nie zapłonie
Przeciwko mnie! Ty zawsze będziesz tego świadkiem.
A teraz, mój biedaku, skończ z swym niedostatkiem,
Idź, wykąp się, zmień suknie. Chciałabym copiędzej
Dopomódz ci, jak trzeba, ulżyć twojej nędzy.
Dla mego Meneleja ofiarę tem chętniej
Poniesiesz, jeśli będziem o tobie pamiętni.

Wszyscy wchodzą do pałacu. Pozostaje
CHÓR.

Wypadłszy z gór swych, w dal
Pędziła matka bogów,
Pośród lesistych rozłogów,
Pośród szumiących rzek,
Śród ryku morskich fal
Przyspieszająca bieg —
Za córką niewysłowioną,