I wy, lube Muzy, by śpiewem
I tańcem owładnąć jej gniewem.
Na swojskie uderzcie nuty
W kotły spiżowe, jej luty
Ból zgłuszcie pieśnią ponurą
Na bębnach, obitych skórą!...«
I pierwsza śród bogów Kipryda
Okrzyk radosny wyda,
Śmiechem ich troski przetnie,
Głębokobrzmiącą fletnię
Wziąwszy do ręki, niebiosy
Napełni grubymi jej głosy...
Nie bacząc, czem prawa jest siła,
Tamtegoś[1] rozpłomieniła!
Wszakże jest świętość boża,
A on do twego się łoża
Przybliżył i za to, me dziecię,
Strasznie cię ścigał po świecie
Gniew onej wielkiej macierzy!
Obchodem, jak się należy,
Boginiś uczcić nie chciała.
A jest-ci skuteczność niemała
W odzieniu pstrych skórek łani,
I nie zawiedziesz się na niej
W zielonym bluszczu, co, kręty,
Święte owija pręty[2].
Ma tę skuteczność krąg tarczy
Frygi, co świszczy i warczy,
Puszczona w powietrze, i włosa