Niechaj się głośna skarga rozprzestrzenia,
Żałobne niech płyną pieśni!
Ku twej mogilnej cieśni
Codziennie posyłam wieść,
Niepowstrzymane te jęki,
Którymi codziennie żyję!
Ach! bez wytchnienia
Paznogciem rozdzieram szyję,
Głowie nie szczędzę ręki,
Tej postrzyżonej głowie.
Śmierć opłakując twoją.
Ach! rań sobie głowę, rań!...
Jak łabędź, co śpiewną swą dań
Rzuca na rzeki fale.
Swoje rozpacze,
Swoje po ojcu przenajdroższym żale,
Co zginął, podstępnie na sidła schwycony,
Tak żałosnymi ja tony
Po mym rodzicu płaczę:
Ostatniąś swą kąpiel wziął,
O luby
Ojcze, na łożu zguby!
O gorze mi! gorze! gorze!
O jaki gorzki cios
Zadałeś ojcu, ty gorzki toporze!
O zdrado, gdy on z pod Troi
Do żony powrócił swojej
Na ten okrutny los:
Nie wstęgą, nie wieńcem sławy
Witała cię wówczas żona —
Zdradą cię zmoże,