Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom III.djvu/166

Ta strona została przepisana.

O zmarłym ani słówkiem już nie napomyka,
A jeno, przerzynając gardziel, »Poseidonie!«
Zawoła, »ty, co w mocy swej masz morskie tonie,
I wy, Nereja córy dziewicze! Te wody
Niech mnie i mą małżonkę zaniosą bez szkody
Do portu nauplijskiego!« I wraz krwi potoki,
Przybyszom szczęście wróżąc, do fali głębokiej
Strzeliły. I niejeden z nas powiedział wtedy:
»Żegluga to jest zdradna! Chcąc uniknąć biedy,
Zawróćmy! Ty rozkazuj, ty ster dzierżysz w ręce!«
Lecz syn Atreuszowy, skończywszy zwierzęce
Ofiary, tak do swoich krzyknie przyjacieli:
»Hellady piękny kwiecie! Nikt się nie ośmieli,
By zarżnąć, zamordować barbarzyńców plemię
I wrzucić ich do morza? Wszak duch w was nie drzemie!«
Zaś retman nasz tak swoich zachęcać rozpocznie:
»Do broni wy ostatniej bierzcie się niezwłocznie!
Do wioseł — dalej! — jedni, a do ław tych drudzy!
Niech krew się z łbów poleje!« I wraz twoi słudzy
Zerwali się na nogi — ci, kołami zbrojnie
Walący, tamci mieczem kłując, jak na wojnie,
Krwią ociekł statek cały. A wtem z tyłu nawy
Rozlegnie się Heleny krzyk: »Trojańskiej sławy
Czy wyprzeć się myślicie? Gdzież ona?! A nuże!
Pokażcie ją czeredzie barbarzyńskiej!« Burzę
Zapału roznieciły te słowa: ten pada,
Ten znowu się podnosi, a tego zagłada
Spotkała już ostatnia. A Menelej, w zbroi,
Siedzący, gdzie się jego hufiec nie ostoi,
W lot z mieczem się przeciska tam, gdzie ciżba rosła.
I naszych precz wyrzuca z okrętu. Twe wiosła
Niebawem ogołocił zupełnie. A potem,