Gdzie wino, tam i miłość budzić się zaczyna:
Na łonie leżysz białem i ku rajskim wdziękom
Ogrodu otwartego zbliżasz się swą ręką
I tańczysz i o twardej zapominasz doli.
Gdy mam ten napój słodki, los mnie już nie boli
I już mi ten łotr Cyklop nie wyłazi bokiem
Z tą dziką rubasznością i z tem jednem okiem.
Posłuchaj, Odyseju! pogawędźmy sobie.
Gadajcie jak ze swoim, krzywdy wam nie zrobię.
Więc Troję wraz z Heleną już wy tam wzięliście?
Padł cały ród Priama.
Ano, oczywiście,
Dostawszy raz tę dziewkę w tej zwycięskiej chwili,
Porządnieście ją jeden po drugim sprawili —
Lubiła przecież wszystkim dogadzać bez miary!
Zdrajczyni, co ujrzała krase szarawary
Na biodrach i na szyi jakiś łańcuch złoty,
Odrazu się wyrzekła swego poczciwoty —
Mężusia Menelaja!... mówię to niekłamnie:
Gińcie, baby! a — żyjąc, żyjcie tylko — dla mnie!
Mój książę Odyseju! Najtłustsze ci wiodę
Barany i bekliwe jagniąteczka młode
I ze zsiadłego mleka sera warstwy grube.