Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom III.djvu/19

Ta strona została przepisana.

On, syn sławnego rodzica!
I ja ołzawiam swe lica
W tym biednym, wieśniaczym dworze,
W te górskie rzucona knieje,
Gdy tamtej dobrze się dzieje,
Z mordercą dzielącej swe łoże...

PRZODOWNICA CHÓRU.

Na dom twój i Helladę spadła klęska ostra,
Przyniosła ją Helena, twojej matki siostra.

ELEKTRA.

O biada mi, niewiasty!... Narzekać przestanę.
Jakowiś obcy ludzie skryli się za ścianę
Domostwa i, patrzajcie, wychodzą z ukrycia.
Uciekać trza — wy tędy, ja zaś od przybycia
Tych ludzi złych coprędzej do domu się schronię.

ORESTES (zastępując jej drogę).

Stań, biedna! Nic ci złego nie zrobią me dłonie.

ELEKTRA.

Na Fojba! Nie zabijaj! Na klęczkach cię proszę.

ORESTES (chwytając ją za rękę).

O, zabić raczej innych, to dla mnie rozkosze.

ELEKTRA.

Precz! odstąp! Nie dotykaj, czego-ć prawo wzbrania!

ORESTES.

Nikt niema tu większego prawa dotykania.

ELEKTRA.

A czemuż uzbrojony czaisz się za domem?