Dźwięk słów mi tylko został, wszystkie inne siły,
Co miałem je w dniach dawnych, dziś mnie opuściły.
Z starości ja się trzęsę, poszły gdzieś wigory,
Gdybym miał jeszcze krzepę jak za młodej pory,
Do ręki wziąłbym włócznię i te jasne włosy
Tak zacnie-bym mu skąpał w kroplach krwawej rosy,
Że uciekłby na widok mojego oręża
Za krańce Atlasowe — tchórz, nie obraz męża.
Człekowi szlachetnemu na wątku nie zbywa,
Chociażby warga jego nie była zbyt żywa.
Krzycz sobie, spiętrzaj słowa, wysilaj swą pracę
Na wieżę swych wywodów, ja-ć czynem zapłacę!
Hej! Niech mi na Helikon i w knieje Parnasu
Co tchu pospieszą drwale! Z dębowego lasu
Niech kłód mi naścinają, a gdy je do miasta
Przywiozą niechże stos mi jak największy wzrasta
Naokół ołtarzyska! Rozprawić się z zgrają,
Na popiół spalić ciała! Niech raz już poznają,
Że władcą tu nie Zmarły[1], lecz że ja tu królem!
Zaś wy, oporni starce, z wielkim rychło bólem
Ujrzycie o! nie tylko, śród jakich pogromów
Płód ginie Heraklowy, lecz i własnych domów
Nieszczęście zobaczycie, które na nie padnie!
Natenczas też wrazicie sobie w pamięć snadnie,
Iżeście mego tronu podłe niewolniki!
- ↑ Kreon.