Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom III.djvu/299

Ta strona została przepisana.

Ogarnął w mej potrzebie, ty luba pieszczoto,
Ty nieszczęść zapomnienie! Jakiem dla nędzarzy
Ty mądrem jesteś bóstwem i dobrem w ich wrażej
Niedoli!... Lecz gdzie jestem? Jak się tu dostałem?
Nie pomnę nic od chwili, gdym był tknięty szałem.

ELEKTRA.

Usnąwszy, ileś ty mi zgotował radości!
Pozwolisz, aby trochę podźwignąć ci kości?

ORESTES.

Podźwignij, ach! podźwignij! Pianą jestem zlany —
Obetrzyj-że mi lice z tej stężałej piany.

ELEKTRA.

Obtarłam, słodka służba. Chętnie moje ręce
Siostrzane pielęgnują brata w jego męce.

ORESTES.

Podeprzyj bok mi bokiem, odgarnij mi z lica
Te czochry, bo nie wiele widzi ma źrenica.

ELEKTRA.

O biedne, pełne brudu, zwichrzone kędziory,
Tak dawno nie umyte na tej głowie chorej!

ORESTES.

Na łóżko mnie znów połóż, bo gdy ustąpiły
Napady mego szału, jestem wciąż bez siły.

ELEKTRA.

Dla chorych pożądaną rzeczą jest posłanie,
Niezbędne, choć nie zawsze chętnie patrzym na nie.

ORESTES.

Do góry mnie znów podnieś i połóż mnie bokiem,
Człek chory nieporadny jest za każdym krokiem.