Ty tylko bądź mi inną. Nie w słowie jedynie,
Lecz dawaj tego dowód — możesz to! — i w czynie!
O rety! bracie drogi! Znów masz błędne oczy!
Przed chwilą-ś był przy zmysłach, teraz szał cię tłoczy.
Zaklinam cię, o matko! Syn się w prośbach wije:
Przecz szczujesz znowu na mnie krwawookie żmije?
[Tuż przy mnie są! Tuż przy mnie w swej okrutnej wojnie!]
0 bracie nieszczęśliwy! Leż-że mi spokojnie —
Nie widzisz nic, choć mniemasz, że widzisz dokładnie.
Fojbosie! Oto znowu zgraja mnie opadnie
Tych strasznych jędz psiogłowych, tych kapłanek Piekła!
Nie puszczę cię, powstrzymam, byś mi nie uciekła
W szaleństwa dzikich skokach, ty ma duszo biedna!
Puść! Puść mnie! O nie krępuj ty, z Eumenid jedna,
Na dno mnie Tartarowe nie rzucaj!... O Boże!...
Nieszczęsna ja, nieszczęsna! Któż mi dopomoże,
Gdy tak nas opuściły zagniewane nieba?!
Daj-że mi łuk napięty, podarunek Feba!
Obiecał mi Apollon, iże ja tą bronią