Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom III.djvu/302

Ta strona została przepisana.

Odpędzę zmory wściekłe, gdy za mną pogonią.
Azali sięgną bóstwa te ręce człowiecze?
I owszem, gdy mi w porę z oczu nie uciecze.
Ha! cóż to? Nie widzicie? Czyście nie słyszały?
To świt dalekonośnej mego łuku strzały!
Ach! przecz się ociągacie? Wzbijcie się niezwłocznie
W powietrze, poskarżcie się na Feba wyrocznię!
Ach! Czemu znów szaleję, pracując piersiami?
Dokądże, ach! dokądże tak mnie znowu mami
Z posłania jakaś siła? Wszakże mi po burzy
Na morskich fal głębinie znowu cisza służy!
Dlaczego płaczesz, siostro? Dlaczego oblicze
Ukrywasz w fałdach sukni? Wstyd mi, żem dziewicze
Twe serce tak zasmucił tem cierpieniem mojem,
Że tak się oto trapisz twego brata znojem.
Tyś czyn mój pochwaliła, jam go doprowadził
Do końca, krew przelałem mej matki! Poradził
Loksyasz mi tę zbrodnię, on źródłem jedynem
Tej winy! On mnie słowem rozgrzeszył, nie czynem!
Mój ojciec, oko w oko zapytan przezemnie,
Czy godzi mi się matkę zabić tak nikczemnie,
Gorącoby mnie błagał, głaszcząc mnie po twarzy —
Tak myślę —, abym broni nie wyciągał wrażej
I własnej tem żelazem nie kłuł rodzicielki,
Boć życia mu nie wrócę, a sam na się wielki
Ból ściągnę, ja nieszczęsny! Zrzuć precz to okrycie
Z swej głowy, siostro luba! Ciężkie mamy życie,
Lecz płakać ty poprzestań! A jeżeli trwogę
Zobaczysz w mojej duszy, jeżeli na drogę
Szaleństwa się zapędzę, ty koj moje zmysły
Stargane i pocieszaj! A gdyby zabłysły
Łzy w oczach twych, ja wówczas stojący przy tobie,