Hołd Tantalidzie!
Ty, coś w azyjskie kraje
Tysiące wiódł
W bojowy tan,
Witaj nam, majestacie!
Szczęście przy tobie staje,
Wszystko ci spełnił Bóg,
Czegoś zapragnąć li mógł!
Wchodzi
O domie, i z radością witam znowu ciebie,
Wróciwszy z grodu Troi, i w smutku się grzebię,
Bo nigdziem po okrętach nie widział ogniska,
Na które los się srogi tak zajadle ciska,
Jako na twe, o domie! O nieszczęściu całem
O doli mego brata już-ci ja słyszałem,
[Że zginął z ręki żony.] Rumor o tem świeży
Do uszu moich doszedł, kiedym do wybrzeży
Malejskich płynął z statki swoimi. On, z morza
Wieszczący, Nereusza prorok, postać boża
Glaukosa, co żeglarzom wywróża niekłamnie
Ich dolę, tę nowinę ciężką zwalił na mnie —
Stanąwszy, tak powiedział w oczy mi wyraźnie:
»Nie żyje, Meneleju, brat twój! Krwawą łaźnię
Podstępnie zgotowała mu ta własna żona!«
Na wieść tę zapłakałem i ma zgromadzona
Załoga łzy roniła... W nauplijskiej zatoce
Gdym potem wylądował i kiedym w sieroce
Te progi przysłał naprzód małżonkę, nadzieję
Żywiłem, że mi jeszcze szczęście się zaśmieje,
Że będę mógł uścisnąć syna mego brata,