Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom III.djvu/307

Ta strona została przepisana.

Oresta, i że długie niewidzianą lata
Rodzinę jego w zdrowiu zastanę, w tem wieści
Jakiś mi retman przyniósł o krwawej boleści,
O śmierci Tyndarydy, że padła nieżywa
Z rąk dziecka rodzonego. A gdzież on przebywa,
Powiedzcie mi, dziewice, Agamemnonowy
Potomek, który takiej zbrodni był gotowy
Dokonać? Niemowlęciem jeszcze był na łonie
Swej matki Klytaimnestry, gdy o Ilionie
Myślący, opuszczałem rodzinne wrzeciądze.
Ażebym go mógł poznać, chyba że nie sądzę.

ORESTES.

Tu jestem, ja, Orestes, którego twe oczy
Szukają! Dobrowolnie warga ma roztoczy
Przed tobą, Meneleju, rozmiar mojej nędzy.
Do kolan ci przypadam i błagam, choć przędzy[1],
Choć nie mam ja gałązek oliwnych w tej dłoni!
Przychodzisz w samą porę, wyratuj mnie z toni!

MENELAOS.

Bogowie! Czyj to upiór? Czyjeż widmo, czyje?

ORESTES.

Tak, prawda, choć żyw jestem, z bólu już nie żyję.

MENELAOS.

O, jakżeś się opuścił! Te włosy w nieładzie?

ORESTES.

Nie wygląd mnie przybija, mój czyn mi na zdradzie.

  1. Błagalne gałązki oliwne (lab wawrzynowe) owijane bywały przędzą wełnianą.