Mam sobie to, że udam się na zgromadzenie
Narodu argiwskiego i nie wbrew swej chęci,
Lecz z chęcią będę szczuł go, szczuł jak najzawzięciej,
By ukamienowali i ciebie i siostrę,
Gdyż ona jeszcze więcej, niśli ty, na ostre
Skaranie zasłużyła, judząc cię zażarcie
Przeciwko własnej matce. Dawała-ć oparcie,
Do uszu nieprzyjaźne wkładając ci słowa,
Że jawi się jej we śnie rodziciela głowa,
Ze Ajgisth gachem w domu — za co niech ją piekła
Pokarzą, bo i tutaj nader była wściekła —,
Aż dom ten niewidzialne ogarnęły żary.
Zaś tobie, Menelaju, mówię i bez miary
To zrobię: Jeśli tylko masz w jakowej wadze
Mą przyjaźń czy nienawiść, to z serca ci radzę,
Daj spokój, nie chroń tego, bóstwom na przekorę
[Niech z rąk obywateli padną nań w tę porę
Kamienie], bo inaczej nigdy nie postanie
Twa noga w ziemi Sparty. To moje wezwanie!
Więc ludzi tych bezbożnych w mych przyjaciół grono
Nie wciągaj, pobożniejszych mając tutaj pono...
A teraz niech mnie służba do domu prowadzi.
A idź-że, idź! Spokojniej pomówię i gładziej
Z tym oto, twojej zrzędnej nie mając starości
Przed sobą. Menelaju, jakaż myśl to gości
W twej głowie? Którą drogę obierzesz ty sobie
Na trosk tych dwóch rozstaju? Snać cię gniotą obie.
Daj spokój!... Właśnie bowiem rozważam w swej duszy
Bezradny, w którą stronę ten mój krok się ruszy.