Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom III.djvu/323

Ta strona została przepisana.
MENELAOS.

Szanuję, Orestesie, wielce twoją głowę
I razem z tobą cierpieć serce me gotowe,
Gdyż krewnych powinnością brać udział w niedoli
Krewniaków, jeśli tylko Bóg nam sił pozwoli —
[Samemu paść lub trupem powalić wszechwrogów],
I taką ja też siłę pragnę mieć od bogów.
Przybywam bez zastępów, które poszły z nami,
Tułactwa tysiącznymi znękane trudami.
Z li drobną garstką druhów, która mi została,
Powracam do ojczyzny. Pomoc to za mała,
By Argos pelasgijskie zmódz w otwartej wojnie,
Lecz może ich słowami przekonam spokojnie,
Nadzieję tę mam jeszcze. Lecz tego nie pomną
Na świecie, by ktokolwiek potęgę ogromną
Miał zgnieść, sam będąc słaby. Nawet zamiar taki
Szaleństwem by się wydał. Chcieć uśmierzać znaki
Rozszalałego gniewu, w który tłum popadnie,
To brać się do gaszenia pożaru, dokładnie
Tak samo srożącego się, jak one złości.
Jeżeli zaś, spokojnie myśląc, że najprościej
Zejść z drogi szalejącym, zaczekamy chwilę,
Aż gniew ich sam się strawi w swej niszczącej sile.
Najlepiej na tem wyjdziem: Wściekłość się ułoży
I ty z pospólstwem zrobisz, chociażby najgorzej
Sierdziło się przed chwilą, co zechcesz: w ich duszy
I litość się odrazu i szlachetność ruszy —
Wspaniałomyślność znajdziesz i sforność w tym tłumie,
Rzecz przednia to dla tego, który czekać umie.
Więc pójdę, by słowami przekonać Tyndara
I gród ten, niech się gniew swój uspokoić stara.
I okręt, gdy wbrew burzy, rozepnie swe żagle,