O pospólstwo nie dbający, poza miasto przeprowadzę.
Bo jak przyjaźń swą okazać? Tylko wówczas, gdy ma władzę
Nieprzyjaźny los nad druhem, ona jawi się najpewniej.
To się zowie mieć przyjaciół. Wobec nich najbliżsi krewni
Ustępują! Bo człek obcy, jeśli raz już przylgnie duszą,
Lepszy jest, niż tysiąc krewnych, co z pomocą się nie ruszą.
Szczęścia i cnoty potęga,
O której śpiewa Hellada,
Która, bywało, wspaniale
Po Simoisa fale
Rozgłosem sięga,
Dziś się rozpada,
W klątwę się zmienia
Dla achejskiego plemienia,
Które od dziada-pradziada
Ulegać musi jej mocy —
Od chwili,
Gdy się wnukowie Tantala zwaśnili
O jagnię złote,
Gdy na biesiadną ochotę
Zaproszon ojciec sierocy
Kosztował dziatek swych ciała...
Odkąd się krew ta polała,
Mord z mordu się rodzi
I we krwi powodzi
Plemię Atrydów brodzi...
Czyn piękny[1] nie piękny wielce,
- ↑ Piękny, bo zalecony przez Fojbosa.