Zobaczę zarzezane i ślady krwi świeżej
I pukiel jasnych włosów również — widzę — leży
Na grobie... I dziwota dla mnie, ktoby z ludzi
Mógł być tam. Z Argejczyków nikt się nie potrudzi,
To pewno!... Więc też myślę, zali też w te strony
Nie przybył potajemnie twój-ci brat rodzony,
By uczcić ten ubogi grobowiec ojcoski.
Masz, przyjrzyj się puklowi, przyłóż-że te włoski
Do swoich, czy przypadkiem barwy nie tej samej
My ludzie, którzy w sobie krew rodzica mamy
Wspólnego, widzim często, że wspólność niemała,
Że dużo podobieństwa jest w przymiotach ciała.
Słowa niegodne mędrca. Rzecz to oczywista
Być może, aby brat mój, bojąc się Ajgista,
Tajemnie tu się zakradł, on, pełen odwagi?
A potem ten zwój włosów? Gdzież jest dowód nagi,
Że może być podobny? Wszak brat mój, z dostojnej
Rodziny pochodzący, hartował się w znojnej
Palestrze, me zaś włosy miękły od grzebienia.
Nie! nigdy! Zresztą, stary, różni z pokolenia
Różnego się wywodzą, a skądże się bierze,
Iż włos jednaki mają, jednakowe pierze?
Włóż stopę, w jego ślady, a nuż się dowiecie,
Iż jedną macie miarę, on i ty, me dziecię!
Na drodze kamienistej komu się zdarzyło
Zobaczyć ślad stóp jaki? A gdyby tak było,
Czyż równe mają nogi brat i siostra? Noga
Mężczyzny wszak jest zawsze silniejsza, na boga!