Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom III.djvu/353

Ta strona została przepisana.

I chcąc przynajmniej córkę ocalić, da słowo,
Że wszystkich nas ocali, ty mu ten skarb zdrowo
Powrócisz, gdyby jednak w zajadłej wściekłości
Na życie twe się targnął, dla ciebie najprościej
Rozpłatać szyję panny. Ale ja to pięknie
Już widzę, jak się rzuca i jak potem mięknie,
Bo tchórz jest i słabeusz. Oto jaki sposób
Ratunku wymyśliłam dla nas trojga osób.

ORESTES.

Masz umysł iście męski, moja siostro młoda,
A między niewiastami świeci twa uroda.
Na życie zasługujesz, nie na skon!... Pyladzie,
I takiej oto żonie śmierć stoi na zdradzie?!
O nie! szczęśliwy będziesz, posiadłszy jej łoże.

PYLADES.

Tak stań się! Do Focydy tak ją zawiedź, boże!
O jakież ja tam gody sprawię mej niewieście!

ORESTES.

Lecz kiedy Hermione powróci nareście?
Boć wszystko dobrze pójdzie, skoro się do kojca
Dostanie nam to pisklę bezbożnego ojca.

ELEKTRA.

Za lada chwilkę, myślę, dadzą nam ją nieba,
Bo tyle właśnie czasu do drogi potrzeba.

ORESTES.

Więc dobrze! Teraz czekać, siostro, tu u proga
I zważać, aż tej panny pojawi się noga,
By, zanim mord się spełni, nikt nie wszedł do domu,
Menelaj czy kto inny — nie pozwól nikomu