Ta strona została przepisana.
ELEKTRA.
Że zmysły postradałeś, już dawno się boję...
STARZEC.
Że brata twego widzę, więc te zmysły moje — — — ?
ELEKTRA.
Co mówisz, ty mój stary?! Rzecz to niestworzona!
STARZEC.
Orestes między nami, syn Agamemnona!
ELEKTRA.
Lecz po czem go poznajesz, bym mogła dać wiarę?
STARZEC.
Nad brwią ujrzałem bliznę, owo piętno stare —
W ojcowskim jeszcze domu upadł, goniąc łanię
Wraz z tobą, i skroń zranił... Widzę po tej ranie...
ELEKTRA.
Co mówisz?! I mym oczom znak-ci ten jest bliski!
STARZEC.
Więc czemu jeszcze zwlekasz paść w brata uściski?
ELEKTRA.
Nie zwlekam, starcze drogi! Twoje już dowody
Mą duszę przekonały! (Do Orestesa, rzucając mu się w objęcia)
[Na radosne gody
Przychodzisz, choć tak późno]
ORESTES.
I jam cię nareście
Zobaczył!
ELEKTRA.
Nie myślało me serce niewieście —