Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom III.djvu/381

Ta strona została przepisana.
ORESTES.

Tyś sam się załapał w swe sieci,
Boś łotr jest! Niechże teraz w zamku się roznieci
Pożoga! Podłóż ogień, siostro, po tej stronie,
A z twojej niechże ręki po tamtej zapłonie
Dworzyszcze, najwierniejszy z druhów, Pyladesie!

MENELAOS.

Pomocy mi Danaów ziemia nie przyniesie?
Sam! tutaj, Argejczycy! Dopaść-że mi koni
I dalej! Niech z ratunkiem zbrojny lud przygoni!
Grodowi on całemu straszny gwałt zadaje
I żyć chce, ten, co zbożne zdeptawszy zwyczaje,
Krew własnej matki wylał! Patrzcie! Co stało się!

Nad pałacem jawi się

APOLLON.

Uśmierzyć racz-że gniewy swe, Menelaosie!
Jestem w pobliżu ciebie, Fojbos, syn Latony.
I ty, co ku dziewczęciu masz ten miecz zwrócony,
Posłuchaj, Orestesie! Wiedz, co się tu święci!
Helena, którą zabić w takiej miałeś chęci —
SDaremnie —, by Menelaj doznał z rąk twych kary,
zybnje tam, nad nami, [w przejrzyste obszary
Powietrzne uleciawszy.] Jam ją z tego kojca
Niedoli uratował za rozkazem ojca,
Zeusa, w czas z pod miecza ją wyrwawszy: boże
Jest plemię i dlatego winna żyć w przestworze
Niebieskim razem z braćmi. U Kastora boku
I brata Polydenka będzie w nocnym mroku
Świeciła jako zbawcza gwiazda dla żeglarzy.
A tobie zasię inna niechże się przydarzy