Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom III.djvu/390

Ta strona została przepisana.

Należy uczcić boga, chyba udowodnię
I jemu i mieszkańcom jego Teb!... Pod nieba
Zaś inne, zarządziwszy tutaj, co potrzeba,
Wybiorę się w te tropy, aby ludziom w ślepie
Zaświecić swą boskością! Zacnie ja przetrzepię
Tych jego Tebańczyków, gdyby wściec się chcieli
I z gór moje bachantki pędzili. Jeżeli
W tej jawię się posturze, jeżeli się z boga
W człowieka przedzierżgnąłem, to na to, by sroga
Spotkała ich nauka: Menady zgromadzę
I huzia! hej! Zobaczą, kto ma tutaj władzę!
Niewiasty! Posłuchajcie! Za moim rozkazem
Od Tmolu, niw lidyjskich strażnicy, wy razem
Przyszłyście tutaj ze mną, wy, moje podróże
Z ziem cudzych wraz dzielące! Frygijskie — a nuże! —
Brać bębny, wynalazek mój i matki Rhei!
Otoczyć dom królewski z poszumem zawiei,
Bić w błony, co tchu starczy, na słychy i dziwy
Kadmosowego miasta! Ja teraz na niwy
Kithaironowe skoczę, w jar, gdzie jest zebrany
Korowód mych bachantek, i puszczę się w tany!

CHÓR.

Azyi smug,
Święty Tmol
Opuściłam śród swych dróg,
By mnie słyszał szumny bóg[1],
By go uczcił okrzyk mój!
W Bacha cześć
Łatwo znieść
Ten nieznojny, święty znój!

*
  1. Bromios, przydomek Dionyzosa.