Z wieczystego ognia smug
Jednym tchem
Uratował, w biodrze swem
Zamykając boży płód!
Rzekł mu wtedy:
Od tej biedy,
Od tej klęski
Zwoli cię mój żywot męski,
Dithyrambie, wstąp-że weń —
Pod tem bowiem Bacha mianem
Ma być w Tebach odtąd znanem
Twe istnienie!«
Dziś mnie ty usuwasz w cień,
Dziś mną gardzisz, Dirko luba,
Dziś za ziemi swojej krańce
Precz mnie pędzisz i me tańce,
Moje bluszcze i mój pręt.
Na co ci ta moja zguba?
Skąd ci wziął się dziś ten wstręt?
Czemu mnie twa ręka żenie
Z twoich granic precz, ach! precz?
O, na jagód winnych ciecz,
Na Dioniza słodki płyn,
Jeszcze-ć Bromios, boży syn,
Będzie ci przedrogi!
Co za złość to, co za złość!
Jakżeż mi się strasznie mroczy
Ten ze siejby zrodzon smoczej
Król Pentheus, Echiona,
Syna ziemi, krew rodzona!
Snać nie ludzki to jest twór,