Ta strona została przepisana.
DIONIZOS.
Ażeby nie zabiło cię męskie ubranie.
PENTHEUS.
Cnie mówisz! Niby mędrzec — z dawnych lat najprościej.
DIONIZOS.
Dioniz mnie tych wszystkich nauczył mądrości.
PENTHEUS.
A jakżeby najlepiej wykonać twą radę?
DIONIZOS.
Na ciebie sam, co trzeba, w pałacu pokładę.
PENTHEUS.
Niewieście suknie? Ależ ja się wstydzę! Nie chcę!
DIONIZOS.
Więc z Menad skwitowałeś? Już cię to nie łechce?
PENTHEUS.
I jakże mnie przygodzie chcesz na to wesele?
DIONIZOS.
Nasamprzód włos przeciągnę-ć, rozczeszę, rozdzielę.
PENTHEUS.
Co więcej? Jakiż jeszcze strój, jeżeli łaska?
DIONIZOS.
Suknia po same kostki, na głowie przepaska.
PENTHEUS.
Czy jeszcze co prócz tego? Co? jakie odzienie?
DIONIZOS.
Bluszczowy pręt do ręki i skórki jelenie.