Takie długie lata
Niejeden sprzymierzeniec już się z nami brata —
Od czasu, kiedy Grecy w naszym siedzą kraju,
A jednak do tej pory nie było w zwyczaju
Posądzać nas o zbrodnię, jak twój język prędki
To czyni dzisiaj pierwszy. Nie mam takiej chętki
Na konie, abym dla nich chciał zabijać druhy.
To dzieło Odysseja!... I na to ja głuchy,
By inny z Achejczyków mógł podobną sprawę
Wymyśleć i wykonać. Żywię też obawę,
Czy Chytrca gdzie nie spotkał i nie ubił w drodze:
Nie wraca, choć stąd poszedł już tak dawno srodze.
Co zacz jest ten Odyssej, nie wiem, lecz powtórzę:
Nie w wrogu tak straszliwą znaleźliśmy burzę.
Jeżeli-ć tak się zdaje, owszem, myśl to sobie.
O, chciałbym ja, umarłszy, ledz w ojczystym grobie!
O, nie umieraj! Trupów dość zaległo niwy!
A gdzie ja się bez pana udam nieszczęśliwy?!
Mój dom da ci przytułek. Tam ulżysz swej męce.
Co? Miałyżby zbójeckie pocieszać mnie ręce?