Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom III.djvu/517

Ta strona została przepisana.
MUZA.

Nie! Ciemne łono ziemi snać go nie zagarnie!
Oblubienica śmierci, córka Demetery,
Owocodajnej pani, mojej prośby szczerej
Ulegnie i wypuści tę duszę. Jest moją
Dłużniczką! Niech pokaże, iż się snać ostoją
W jej oczach przyjaciele Orfeja. Przyznaję,
Że dla mnie zmarł na zawsze. Albowiem w te kraje
Nie wróci, raz pozbawion promiennego słońca,
By z matką się zobaczyć. Będzie on, bez końca
W jaskiniach przemieszkując srebrodajnej niwy,
Li tamto widział światło, on, duch ludzki. Dziwy
Budzący u świadomych, będzie uważany
Za bóstwo, jak ów prorok Bakchosa[1] u ściany
Pangajskiej... Lżejszy będzie mój smutek po skonie
Achilla, syna świętej bogini, co tonie
Wód morskich zamieszkuje, bo i on też zginie.
Nasamprzód przecież tobie poświęcimy ninie
Swój żal, a potem dziecku Tetydy, którego
Pallada nie ocali, tobie tyle złego
Sprawiwszy: taki grot ma Loksyasz w kołczanie!
Bolesny ty porodzie! Z ciebie narzekanie
Jest ludzkie! Więc kto dobrze rozważy to sobie,
Nie będzie rodził dzieci, nie chował ich w grobie!

PRZODOWNIK CHÓRU.

Żal matce pozostawmy, ty zasię, Hektorze,
Zarządzić racz, co czynić wypada w tej porze,
Albowiem już nad nami ranek się promieni.

HEKTOR.

Pospieszcie i powiedzcie, aby sprzymierzeni
Co tchu za broń chwycili! Jarzma włożyć godnie

  1. Likurg, władca Edonów.