Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom III.djvu/57

Ta strona została przepisana.

Na czele Hellenczyków, ty, co nigdy w ziemi
Frygijskiej nie postałeś! A z złudami swemi
Doszedłeś tak daleko, żeś myślał, iż matka
Nie zdradzi cię przenigdy, że ci do ostatka
Zostanie wierną żoną — tobie, któryś łoże
Rodzica mego shańbił! Wiedz, iż być nie może,
Ażeby ten, kto cudzą śmiał uwodzić żonę
I potem ją w małżeństwo pojął wymuszone,
Nie spotkał się z swym losem! Myli się niemało,
Gdy myśli nieszczęśliwiec, że, co tam się stało,
Tu snać się już nie stanie! Pługa wieś włodarzył,
Mniemając, że włodarzysz zaszczytnie! Ślub sparzył
Z nikczemną cię kobietą, rzecz to była stara
Dla ciebie, a i ona wiedziała, że para
Z ohydnym się mężczyzną. Złoczyńcy oboje,
Ty cierpisz za jej winy, a ona za twoje.
Ludowi też wiadomo było argiwskiemu:
»On żonie swojej służy, lecz nie żona jemu!«
I, mówię, dla mnie zawsze będzie znakiem sromu,
Gdy żona, nie małżonek dzierży rządy w domu.
I wstrętni też są dla mnie synowie, gdy miano
U ludu im matczyne, nie ojcowskie, dano.
Bo jeśli sobie żonę jakiś płońszy człowiek
Z lepszego weźmie rodu, nikt nie wzniesie powiek
Ku niemu, wszyscy tylko pomni są kobiety.
Co przedsię jest najgorsze, a w czem się niestety!
Rozeznać nie umiałeś, to butne mniemanie,
Że jesteś czemś, boś bogacz! A przecież nie stanie
Na długo żadnych bogactw! Nie one, lecz duszy
Wspaniałość coś tu znaczy, duch li nędzę kruszy!
Dobytek, zgromadzony bezprawnie, przez człeka
Ponadto bez rozumu, wnet z domu ucieka,