Za późno, macierzy,
Przychodzi twoja skrucha! Naprawić się nie da
Ta krzywda! Ojciec zginął. Syna twego bieda
Wygnała z własnej ziemi, więc dlaczego, powiedz,
Do domu nie ma wrócić tułaczy wędrowiec?
Na siebie, nie na niego z trwogi baczyć muszę.
[Chęć zemsty za krew ojca rozpiera mu duszę.]
Lecz czemu mąż twój ze mną taką toczy wojnę?
On taki! Lecz i serce twe jest niespokojne.
Bo cierpi, lecz się chyba prędko uspokoi.
I on nie będzie również krzywy córce mojej.
Pyszałek! Pośród naszej rozpiera się włości.
O widzisz, znów się jadzisz! Nowe wszczynasz złości!
Już milczę — z trwogi przed nim, o tak, z trwogi wielkiej!
Poprzestań! Na co-ć trzeba twojej rodzicielki?
Słyszałaś, żem dopiero wstała po połogu,
Więc w dniu dziesiątym dziecka złóż ofiarę bogu,