gluze) znalazł tam 60 mnichów, żyjących tak, jak zakonnicy św. Antoniego, w regule, w zachowaniu się, niczém nie różniąc. Usługiwali, mówi, jak gdyby sto dukatów spodziewali się otrzymać, potém nic przyjąć nie chcieli. Klasztory dwa, św. Antoniego, i jeden św. Pawła, mają fontanny zdrowéj wody. W XIV wieku pustelnicy nie byli jeszcze jadem szyzmy zarażeni, (Seigneur d’Angluze) w opisach swoich wspomina o Arabach, Beduinach, których bardzo się lękał, o ogromnych wężach na brzegu Nilu, krokodylach, coquatrix, i o strusiach z piórami czarnémi.
We dwa wieki potém Jan Coppin, syndyk Ziemi św., konsul francuski z Damietty zwiedzał Egipt wyższy, i był w klasztorze św. Antoniego. Znalazł w nim nie stu, ale tylko już dwudziestu pięciu mnichów. Grubém, czarném suknem się okrywali, raz na dzień jedli tylko jarzyny i owoce, i pili zdrojową wodę. Cele ich były raczéj do grobów, niż do mieszkania ludzkiego podobne. Pomimo tego smutne jakieś wrażenie, tęschnota pewna, wléwała się w dusze francuskich pielgrzymów.[1] Piérwsi zakonnicy za czasu św.
Antoniego, byli jakby promieniem słonecznym, świécili w pustyniach, ściągali ku sobie tłum chrześcijan, zgromadzali ochotników do zakonnego życia. Mnisi w XVI wieku jakby martwi wiedli swój żywot; mało mieli kapłanów, coraz mniéj przybywało. Nikt do nich nie przychodził, nie uczęszczał, nie uczył się. Szyzmy twardy upor, nienawiść Kościoła, ich odrętwiły; zaniemieli, i nie zwracali nawet ludzkiej na siebie uwagi.
Gdyby nie było innych dowodów, prawdy wiary św. katolickiéj, byłby dostateczny, zakonników wschodnich żywot anielski, rozwój w czasie jedności; zupełny upadek po oderwaniu się.
Jean Coppin opisuje przyjęcie pielgrzymów w klasztorze św. Antoniego, zwyczajne we wszystkich klasztorach
- ↑ Było to w końcu XVI wieku.