rować, zakładać, powiększać, jak się podoba bez żadnego ograniczenia i przeszkód rządowych. Mają prawo miéć jeden swój statek na morzu pod własną flagą.
„Za staraniem papieża Ojca św., mówi ksiądz biskup Porfiry, czytał w zakonnym kodeksie, że król portugalski przysyłał corocznie do klasztoru synajskiego, po 150 realów. Z Mesyny, gdzie do roku 1677 mieli swoję własność, corocznie pobiérali po 540 skudów (znaczy 810 rubli srebrem), a z Palerma po dwieście.
Poddani klasztorni są potomkami tych, których Justynijan na Synai dla obrony i usługi klasztoru zasiedlił, przyjęli wszyscy islamizm, (ostatnia chrześcijanka umarła roku 1750) zwyczaje, sposób życia Beduinów; miéwali w swoich namiotach różnych zbiegów, śladu już nié ma ich pierwotnego pochodzenia. Nie odróżniają się od Arabów miejscowych, chociaż z tradycyi i dziejów wiemy, że nie są miejscowi, ale zasiedleni. Arabi beduini z tymi poddanymi klasztornymi, acz mahometanami, w małżeństwa nie wchodzą. Poddanych klasztornych już nié ma więcéj jak 2000 osób z żonami i z dziećmi; dorosłych, silnych, mężczyzn zdolnych do pracy jest pięciuset. Dzielą się na plemienne rodziny, mające osobne nazwiska. Koczują koło klasztoru w górach i dolinach, pracują we wszystkich ogrodach klasztornych; szczególnie w daktylowych, koło Faranu, w dolinie Tolińskiéj palą węgiel, łamią, ciosają kamienie. Do wszelkich robót klasztornych są używani, oprowadzają pielgrzymów po miejseach świętych, które są blisko klasztoru, i biorą za to nagrodę od księdza ekonoma. Nié mają wielblądów, przeto przewodnikami do Kairu są inni arabi. Poddani pobiérają, z klasztoru, stali robotnicy po piętnaście rubli racznie, obuwie, odzież i pieczony chleb raz we dwa dni, chleby nie