Strona:PL Facecje z dawnej Polski.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.


Gryf a lis.
(Wincenty IV. 26,
MPH II. 444).

Gryf królem jest ptaków i czworonożnych. Bojąc się śmiałości jego, ptaki w gałęziach dębu się skryły. Gryf, pragnąc łupu czy też gniewem rozsrożony, raz po razie rzucał się na gałęzie dębu tego, myśląc że drzewo obali lub gałęzie połamie — z większą jednak dla siebie szkodą, niż dla drzewa. Bowiem skrzydło sobie wywichnął i w bólach tarzał się po ziemi. Zbyt późno dowiedział się, co może zdziałać miotanie się na drugich. Gdy oglądał się za pomocą — nadchodzi lis i zwolna przystępuje.
Gryf do niego:
„Czy nie znasz lekarstwa na boleści?“
Lis: „mistrz mistrzów — nie miałbym wiedzieć?!“
Gryf: „Pomóż mi, zrobię cię drugim w królestwie.“
— „Jeśli żądasz pomocy, ranę trzeba pokazać.“
— „Skrzydło wywichnęłem.“
— „To nierówność skrzydeł jest powodem, że latać nie możesz, gdy skrzydła równe będą, wróci moc latania.“
— „Dobrze, do prawdy podobnem zdaje się, co mówisz.“