Strona:PL Facecje z dawnej Polski.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

„Wejdźmy do ich chałupy, może coś ciekawego od nich posłyszymy“.
Wchodzą do chałupy, znajdują ojca leżącego za piecem i śpiewającego sobie.
Pytają go się:
„Wasi to synowie?“
„A jakże.“
„Wiele lat sobie liczycie?“
„Pamiętam czasy, zanim Bodzacin wybudowano, a byłem już żonaty, gdy tu Pan Jezus chodził po świecie i przepowiadał nam, kiedy grad miał być, albo deszcz, albo burza i chodził po wsiach cuda czyniąc, ryby świeże jadł z wód, gdzie nigdy ich nie było, z Piotrem i innymi; tośmy prostaczkowie modlili się do niego, jako do Boga, i ja mu ofiarę złożyłem, grzesznik nędzny.“
W końcu jednak starosta z Bodzacina ze służbą poszedł na górę, i z dwoma kijami uciętemi u stóp góry, wszedł do kaplicy. Ow siedział na ołtarzu i rzekł do starosty:
„O, złe stworzenie, czemu prześladujesz stworzyciela swego?“
Osłupiał starosta na te świętokradzkie słowa, ale nabrawszy odwagi, rzecze: