Pan Bartosz,
piła, i piekarz. (Janko z Czarnk.
MPH II. 724). |
Potem pan Bartosz ciągnąc od Mazowsza z ludźmi księcia Semowita zamierzał wziąć gród kaliski; w nocy z piątku na sobotę, w wilię św. Tomasza apostoła, przystawili drabiny i niektórzy z jego ludzi na mur się skrabać poczęli. Pewien zaś rzemieślnik bramę, która z grodu tego prowadzi w stronę młyna, świdrem przewiercił. Przewierciwszy zaś wrota w niektórych miejscach, począł je piłą obrabiać, chcąc otwór dla wdarcia się wypiłować. Ponieważ jednak z Bożej woli nocy tej miesiąc jasno świecił, pan Bartosz kazał czekać, aż cień nastanie pod grodem. Gdy więc w wyłomie bramy począł ów piłą zgrzytać, piekarz grodowy przechodził właśnie tamtędy z siekierą, by drzewa narobić na chleba pieczenie. Ów zgrzyt piły posłyszał. Przystąpiwszy ostrożnie, ujrzał piłę tam i napowrót jadącą; siekierą ją zagiął. Cieśla nie mógł jej wyciągnąć, rzecze do towarzyszy: „Nie wiem, co jest z piłą, nie mogę już wyciągnąć“. A oni: „Spiesz się, spiesz, bo dnieje*. Słysząc to piekarz w krzyk: „Wrogi! — wrogi!“
Na okrzyk ten grodzianie budzą się i do broni biegną, ale wrogi szybko zemknęli.