Strona:PL Facecje z dawnej Polski.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.


Filozof
a błazen.
(Wincenty III. 11.
MPH II. str. 338).

Jechali na jednym statku filozof i błazen. Nastaje burza, ciemności wszystko pochłonęły. Statek raz w przepaść ziejących wód się zagłębia, raz tuż chmur niebiańskich tyka szalonym wichrem poderwany.
Wzdycha a trwoży się filozof, medytując nad śmiercią.
A błazen strachu nie okazuje wcale, owszem szaloną wesołość, skoki wyprawiając kuglarskie i głos strojąc cudacznie, i trzęsie się od śmiechu.
Wreszcie ustaje burza, uspokaja się niebo; winszują sobie wszyscy, a błazen wsiada na filozofa:
„Hej!, powiada, masko filozoficzna, szatę mędrca ośmielasz się nosić, gdy niema w tobie i cienia mądrości! Mędrcem bowiem ten, na którego żaden afekt nie pada, ni smutek ni obawa, w tobie zaś serce bezkrwiste smutek wyssysa, strach zajmuje! Odemnie uczyć ci się mądrości, na którego w śmiertelnej trwodze żadna nie padła obawa!“