i spowiedzi zaniechał — ale śmierć tuż, tuż nad tobą.“ Gdy się obudził Sieciech ze snu, tak był wystraszony, że ledwo mógł do miasta dojechać. Po pięciu zaś dniach książę, wielki łowów miłośnik, wyruszył do puszczy i Sieciechowi kazał iść z sobą. Gdy więc tura dziwnej wielkości i srogości wystraszyli wreszcie z legowiska, zwierz wpadłszy między nich, ranami rozjuszony, rzucił się nagle na cześnika. Sieciech nie chcąc pokazać się tchórzem, zsiadł z konia i z oszczepem ruszył na jego spotkanie. Byk go powalił, wziął na rogi, wyrzucił wysoko w powietrze i cisnął w zarośla. Kiedy zaś już koniec jego się zbliżał, ukazał mu się znów św. Idzi w tejże szacie i rzecze: „Synu mój, jeśli nie zwrócisz się do mnie jako do rzecznika swego u Boga — choć późno już — śmierć cię ogarnie.“ A ów: „Święty Idzi, jeśli będziesz prosił za mnie u Boga, przyrzekam ci poprawę i grób twój ślubuję odwiedzić!“ Po paru dniach zdrowie odzyskał i tegoż roku przybył do grobu świętego, aby mu podziękować.
Strona:PL Facecje z dawnej Polski.djvu/73
Ta strona została uwierzytelniona.