monotonia nużąca; niby dowiadujemy się tam coraz czegoś nieznanego, ale resztę, zdaje się nam mimowolnie, jakbyśmy już oddawna umieli napamięć. Przy wszystkich pozorach oryginalności, Cooper jest tylko naśladowcą Waltera Skotta. I jak zwykle bywa w takim razie, upodobał sobie wady swego mistrza i przesadził je najstaranniéj jak tylko potrafił. Drobnostkowość opisów posunął do potęgi katalogu, cudowność jest u niego potworną, zbieg wypadków przechodzi zwykle prawdopodobieństwo. Odejmijmy mu dziką wielkość i energię życia pośród natury pierwotnéj, słowem to wszystko, co stanowi tło, które znalazł gotowe; a pozostanie Amerykanin Stanów Zjednoczonych, chłodny, praktyczny umysł, rozumujący effekta, który sobie zrobił zadanie być narodowym, ale się nie obrachował z możnością. Wady Coopera są wadami braku imaginacyi i gorącego przekonania. Jest coś automatycznego w ruchu działaczy jego utworów, nawet w szczegółach ich życia, nawet w grze ich namiętności; w opisach brak jest perspektywy, kolorytowi zbywa na cieple.
Mówiąc o Cooperze, mimowolnie się potrąca o drugiego pisarza z tejże saméj epoki, równie prawie jak tamten popularnego w Europie. Chcemy tu mówić o Waszyngtonie Irwingu, który przynajmniéj nie naśladował nikogo. Człowiek ten bierze zkąd nie bądź, byle nie z przed siebie. Błąka się po Hiszpanii, Anglii, Hollandyi, Niemczech, Francyi, opowiada stare podania w sposób lekkomyślny, nadrabia humorem gdzieby uczucia potrzeba, i wszędzie czuć go parweniuszem, zazdrosnym tradycyi, a nie umiejącym ich cenić. Co do tego ostatniego względu, uderzającą jest rzeczą zwrot pisarzy amerykańskich młodszego pokolenia. Okoliczności zmieniły się nie mało. Dziś Ameryka zanadto się już oddaliła od Europy, żeby jéj przebaczyć nie miała niektórych jéj wyższości moralnych. Tradycye téj ostatniéj, arystokratyczność, że się tak wyrażę jéj pochodzenia nie dzisiejszego, zasoby pamiątek jéj domowych, z których wieje tyle uroku, wprawiają w mimowolną zadumę niejednego z jéj myślicieli. Szukają: coby tu podstawić na miejsce ich braku? i trafiają rozmaicie. — „Szanujmy grobowce chwały dawnych władców téj ziemi, — „woła W. Cullen Bryant — „szlachetny to był ród tych, co przepadli
Strona:PL Faleński-Edgar Allan Poe i jego nowele.djvu/05
Ta strona została uwierzytelniona.