pracował. A przecież kiedy mu umarła Wirginia, uczuł jéj stratę aż do obłąkania. On wtedy ją dopiéro w najlepsze kochać zaczął, kiedy jéj już nie było. Z kolei zapomniał Wirginią dla innéj, którą znowu w jednéj chwili kochać przestał, skoro mu już nic nie przeszkadzało do szczęścia. Bo człowiek ten rad ślubował tylko niepodobieństwom. Mniéj więcéj wszyscy gonimy za tém, czego nie ma na świecie ziemskim, ale utrapieńcy podobni do Edgara popędowi temu oddają się jawniéj i zupełniéj jakoś; mniéj ich krępują względy świata, czy téż więcéj mają odwagi zdeptać je i być im panami. Co do pijaństwa Edgara, to powiadają, że go wcale nie posuwał do zbytku. Lada odrobina czegoś mocniejszego, zdolną była odebrać mu przytomność rzeczom tego świata. Rzecz łatwa do pojęcia, że umysł, u którego podniecenie było stanem normalnym, najprostszemi środkami mógł dochodzić do ekstazy. Przy takich warunkach, okoliczności jak najbardziéj obciążające, stają się tylko dopełnieniem konieczném. Widziano Hoffmana przepędzającego noce całe w knajpach przy kuflu. Upojony wyziewami i gwarem, w téj ciemnicy oświetlonéj w pół cienie, pośród obłoków dymu fajczanego, był on u siebie, był sobą, dla siebie tylko jednego. Ci co się patrzą na rzeczy nienamacalne, snadź nie zawsze widzieć je mogą równie dokładnie. Zapewne, dla spotężnienia sobie władz duszy, potrzeba im niekiedy zobojętnić umysły.
Kończąc tych kilka słów pobłażania, wcale nie myślimy ośmielać niemi tych, którym się zdaje, że dość lać w siebie wódkę szklankami, wycierać sobą towarzyskie baliki i przewalać się po rynsztokach, żeby uchodzić za wielkich ludzi, na których się nie poznano. Kto wié, czy nie wolimy już: brzdąkaczy noszących powiewne włosy, dlatego, że je sobie Liszt zapuszczał; bazgrałów nie mających z Wandykiem nic wspólnego prócz wąsów i hiszpanki, i romantycznych marzycieli, wybornie udających roztargnienie, które miał ktoś przed nimi, ale którego oni nie mają. Z takich widziano niekiedy dość pożytecznych nauczycieli muzyki, rysunku lub literatury, jeśli nie gorzelanych lub rewizorów na rogatkach. Ale co do ludzi niepoznanych, od których zamiast poezyi czuć
Strona:PL Faleński-Edgar Allan Poe i jego nowele.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.