z innego świata. Wreszcie umarła pewnéj strasznéj nocy, kiedy była najwięcéj udręczoną, najżywiéj przeklętą, kiedy z większą niż dotąd energią rozpaczy wywołano wspomnienie, nigdy niezapomnianéj Ligei, że aż przybyć musiała podobna do Cienia Cieni, dodając do udręczeń Roweny swoje własne widmo. Jednakże nie tu koniec wielkiego dzieła zamęczenia ofiary na kamiennym ołtarzu silnéj woli. Po trzykroć zniszczenie śmierci z coraz natarczywszą siłą wpajało sępie szpony w te zwłoki marmurowe; za każdym razem uparcie wracało życie, nie już życie żywotne, ale pośmiertne, nieznanéj natury; nie już życie téj która była umarła, ale cudze, w téj świeżo przez nią opuszczonéj powłoce; aż póki do ostatka nie znikła w sobie, i nie stała się tą, która raz jeszcze odżyć pragnęła — choćby mając umrzeć raz powtórny. Jakiej zaś natury było to życie, czyli raczéj ta śmierć powtórna? sam Poe nie sięga już daléj — widać że i cel jego daléj nie sięgał. W ogóle nie jedno on zostawia do myślenia, do dokończenia w sobie, do dopełnienia czy téż zaokrąglenia; na podobieństwo tych dowolności, jakie w zakończeniu swoich utworów zostawiali nieraz kompozytorowie muzyczni przyszłym koncertantom.
Morella jest to siostra Ligei z niejaką różnicą. Wyobraźmy sobie uosobienie szatana wiedzy, białego, wiotkiego, pięknego, ale bez żadnéj wątpliwości dziwnie pedanckiego szatana, który każe się kochać, który zmusza do kochania, którego niepodobna nie kochać, bo jest potężnie wiedzący, potężnie pewny siebie, potężnie chcący. Wiemy czem jest tego rodzaju uczucie — poprostu miłością z obawy — nienawiścią, w innéj tylko formie. Coś podobnego łączy zwierzę z jego ujarzmicielem, — tygrys lizać będzie rękę swego pana, rycząc z wściekłości. Sam kochanek Morelli wyznaje otwarcie, że płomienie któremi ku niéj rozgorzał, nie były płomieniami Erosa; że największą rozpaczą jego życia było to przekonanie z każdym dniem wzrastające, że nigdy nie potrafi ująć w pewną formę niezwykłéj natury tego przywiązania, ani ustalić błąkającéj się jego potęgi. Cóż więc dziwnego, że zapragnął śmierci swéj towarzyszki; że kiedy się wreszcie zbliżać poczęła, znajdował kroki jéj zbyt powolnemi; że przeklinał miesiące zwłoki, potém tygodnie zwłoki, potém dnie, wreszcie już tylko godziny. Umarła
Strona:PL Faleński-Edgar Allan Poe i jego nowele.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.