wet do rozwiązywania problematów, które nauka z rozpaczą pozostawia wiedzy zagrobowéj. Nie są to już spekulacye filozoficzne, ale cierpliwe, metodyczne monografie, posiadające wszelkie pozory zasługi naukowéj.
Posłuchajmy co opowiada Monos o swojéj własnéj śmierci. Zaprawdę myśl jest wielce dziwna. Ale téż konający tylko mógł tak namacalnie studyować własne swoje stygnienie, tylko sam zmarły do tego stopnia przypatrywać się własnemu rozkładowi. Trudno o dokładniejszą analizę stanu pośmiertnego, raczéj może nigdyby się drugi nie pokusił współubiegać w tym względzie z Poem o lepszą. Miejmy téż na uwadze, że Monos, to Poe sam w swéj osobie, z całym swoim niesmakiem do otaczającego go społeczeństwa, z całém zniechęceniem do tego fałszywego kierunku, w którym Ameryka dzisiejsza upatruje postęp, z całém swojém gorączkowém upragnieniem odrodzenia świata — choćby za pomocą oczyszczenia go ogniem. Bo nawet istotnie o ogień tam chodzi nie na żarty. Świat zestarzał się, zgrzybiał, zdziecinniał. Na domiar wszystkiego wymyślił demokracyę powszechną, co mu Poe liczy za najkrytyczniejszy symptomat. Wyglądający lepszych czasów wzdychają do przepowiadanéj oddawna katastrofy, która ma odświeżyć na nowo oblicze matki ziemi, oczyszczając je z obrzydliwości ran, porobionych przez chciwość handlarska i nieposzanowanie przemysłowe. Ale Monos nie doczekał już téj chwili szczęśliwéj odrodzenia świata. Za to Eiros był naocznym świadkiem jego zniszczenia — nie wiemy tylko co je zastąpiło w przyszłości — ale mniejsza o to. Już i to, czego się dowiadujemy o smutnych losach naszéj ziemi, jest rzeczą nie małéj wagi. Jestem pewny, że nauka nie wieleby znalazła do zarzucenia téj wyrozumowanéj hypotezie, obrobionéj z tak ostróżną dokładnością.
Zanim zstąpimy wreszcie z tych mglistych wysokości, w których waży się nie jedno przeznaczenie, zatrzymajmy się chwilkę przy obrazku, który nie da się przyczepić do żadnego wyłącznie rodzaju w zbiorze nowelli Poego, tak dalece się wyróżnia z pomiędzy innych melancholiczną jakąś pogodą dającą wypocznienie. Nie brak wprawdzie i tu żywiołu okropności, przestrzegającego powagi, jak niegdyś zwłoki
Strona:PL Faleński-Edgar Allan Poe i jego nowele.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.