pustne życie swoje w uniwersytecie. Zapewne nie wszystkie szczegóły są tam prawdziwe, wiele jest może przesady; ogólny ton jednak zdradza głęboką skruchę spowiadającego się, który się czerni w obawie, żeby nie był zbyt mało szczerym. Człowiek tłumu jestto widocznie on sam znowu po stracie Wirginii; sam jeden na całym świecie, a jednak nie mogący zostać ani chwili w zbyt straszném towarzystwie samego siebie. W kocie czarnym wypowiada skutki pijaństwa, z rozpaczą człowieka nie umiejącego się już wstrzymać na fatalnéj pochyłości prowadzącéj do obłąkania. — „Przecież,” — jak sam to mówi gdzieindziéj, — „nie człowiek to, który nigdy nie próbował odurzenia, odkrywa cudowne pałace, albo dawne swoje nieco dziwne znajomości, w płomykach dogorywającego żarzewia. Nie onto spostrzega przeciągające w przestrzeni zadumane zjawiska, których nie widzą ludzie powszedni, ani téż rozmyślać będzie nad wonią jakiego nieznanego kwiatu; nie jego téż umysł wtajemniczy się w słodki wpływ melodyi, która dotąd nie zwróciła niczyjéj uwagi.” —
I zaprawdę, niepodobna się dość wydziwić rozbujałości fantazyi, która stworzyć zdołała Berennikę, Upadek domu Uher i kilka jeszcze innych nowelli, mniéj więcéj podobnéj treści. Jakiś przerażający wampiryzm uczuciowy, zdaje się jedynie ożywiać te postacie, poruszające się na tle siném, wśród horyzontów niezbyt przestronnych, poobwieszanych obłokami brzemiennemi burzą, pośród parnego, zastałego powietrza, przejętego siarczanemi wyziewy, lub stęchlizną podziemi. Obrazy te, które się widzi jakby po przez mgłę czy gazę, podobne są do niewyraźnych wspomnień z innego świata, które się przyśniły, i siedzą na piersi, i uciskają oddech, i jeszcze po obudzeniu straszno do nich wrócić. Tu już wszystko dowolniéj rozumowane, mniéj jasne, i napróżno pytalibyśmy się autora: na zasadzie jakiejto konieczności August Bedloe wrócił powtórnie do życia, lub Berlifitzing przedzierzgnął się w konia? Osobliwie ta ostatnia legenda jest okropna nad wszelki wyraz. Wrażenie to, nie tyle leży w jéj obrazowaniu, które o wiele ustępuje drugim, ile w dziwnéj zagadkowości jéj pomysłu, prowadzącego
Strona:PL Faleński-Edgar Allan Poe i jego nowele.djvu/38
Ta strona została uwierzytelniona.