— Mój panie! Staw na ziemi nogi,
Bo przewróconym cię nazowę.
Korzyści słów twych są jałowe.
O przyszłość świata nie miej trwogi —
Byłeś sam dla tych, mniej był srogi,
Którzy, gdzie trzeba, mieli głowę.
Któż od trudu się wyzwoli,
Skoro wszyscyśmy jednacy
Adamowych win krewniacy?
Rób, czy prędko, czy powoli —
Nie oborzesz pługiem doli,
Ni nie przepracujesz pracy.
Gdy nam od Niebios bujny deszcz pada,
Choć światłość dniowa
W mgłach się nie chowa —
Wtedy prostacza mówi gromada:
Że to, w promieniach, smutna i blada
Płacze Królowa.
W rolę, zwiędniałą przez dnia gorące,
Śle z Rajskiej bramy
Swych łez balsamy —
Więc nas w Dzień Sądu precz nie odtrącą,
Bo my, nad nami w Niebie płaczącą,
Królową mamy.
Pod górę, w znojach dźwigając życie,
Idź śmiało śladem Boskiego Syna,
A gdy się droga kończyć poczyna,
To nie sądź: żeś już stanął na szczycie —