Byle za słońca wiekuistą chwałą,
Która ci może skrzydła nawet spali,
Podążyć co najdalej.
Nie żal, jak Ikar, w niebo wzbić się śmiało —
Choćby się potem i utonąć miało
Wśród zapomnienia fali.
Jak gdy cię rankiem budzi jawa,
By precz odeszły senne dziwa,
Których jest matką noc pierzchliwa —
Tak i przez Mądre Zrządzeń prawa,
Gdy życie snem się przykrym stawa,
Śmierć obudzeniem z niego bywa.
Czyś się w sukmanie zrodził, czy w zbroi,
Czasem cię, lada różnica,
Potępia albo zaszczyca.
Gdyż się dowiedzcie kochani moi:
Iż wart jest więcej chłop, który stoi,
Od uklękłego szlachcica.
Gdyby mógł człowiek znać, wchodząc w życie:
Od kiedy istnieć przestanie —
To wtedy, każdej chwili działanie
Ważyćby chciał należycie.
Lecz, śmierć — mówicie —
Przychodzi niespodziewanie…
Tak. Lecz to raczej tego jest wina,
Który się jej nie spodziewa,