Odkąd, owocu chcąc z Wiedzy Drzewa,
Wraz, wynalazcę śmierci, Kaina,
W swem łonie nosić poczyna,
Do zbytku ciekawa Ewa.
Nie mówcie, w ślad Faryzeusza:
Żeście z wszelakiej chuci,
Wychodząc w świat, wyzuci.
Gdyż wie to każda żywa dusza:
Kiedy i jak w swą drogę rusza —
Lecz nie wie, jak z niej wróci.
Z sąsiady, na tej tu ziemi,
Żyje się, odkąd świat światem,
W braterstwie wielce kolczatem.
Więc — gdy chcesz w zgodzie żyć z niemi,
Najlepiej wcale ich nie miéj,
I jakeś zaczął, skończ na tem.
— Ucięłam włosy, i mam do obsługi
Grzywkę już tylko — a to, z tej pobudki,
By usta zamknąć na kłódki
Tym, co bez końca paplą jak papugi:
Że my, kobiety, mamy warkocz długi —
A za to rozum krótki.
Chciałem posłuchaj raz ciekawie:
Co się też o mnie w szkole gada?
— Należy ci się zdrowa rada —
Rzekł ktoś, co przy mnie siadł na ławie.