Lecz jest i nad tym blasków opieka,
Kto, choć go doła twarda macocha
Co rano pięścią budzi jak śpiocha,
Od zgiełku czynów stojąc zdaleka,
Cierpliwie wierzy, cierpliwie czeka,
Cierpliwie kocha.
U zagadkowej życia rzeki,
Raz, gdy się, wątpiąc, tęschny chylę:
— Co ci po wiedzy? marny pyle! —
Rzecze mi w wichrach głos daleki:
— Tak pracuj, jakbyś żyć miał wieki —
Żyj, jakbyś umrzeć miał za chwilę.
Tyś Pan! Cieszą się Święci,
Gdy znasz w sobie Anioła.
Więc, miej siłę — niech zgoła
Szatan z rąk twych kark skręci!
Bo, bez własnej twej chęci,
Zgubić on cię nie zdoła.
Tyś Pan! i tobie gwoli
Wielkie jest twe władanie.
Lecz gdy cię, z sił twych, Panie,
Pokora nie wyzwoli,
Zbawić cię, wbrew twej woli,
Sam Bóg nie będzie w stanie.
Myślą ja tęskną w przestrzeń gonię
— Gdyby tu nie być, tylko tam!
Ku wam! Ku wam!