Siej! i obawy nie miej.
Bo z ziarn twych czynów, gleba
Taki da plon, jak trzeba.
Więc pójdzie drogi swemi:
Do Ziemi to, co z Ziemi —
Ku Niebu to, co z Nieba.
Mówisz mi Mędrcze: — Dawno zgadłem,
Że, gdyście, gnuśni a niedbali,
Samochcąc młotem być przestali —
To dziś, porządnie w ziemię wsiadłem
Musicie być kowadłem,
W które, kto chce, od ucha wali.
Tak. Tylko Mędrcy nic nie wiecie:
Jakiej to sprawie, z losów zmiany,
Służy dziś człek zziajany?
Wiek jest żelaznych żądz — więc przecię
Dla kogoś, na kowadła grzbiecie,
Muszą się kuć kajdany.
Zginął, kto pięścią bił w Rajskie wrota!
Człek jest garncarska robota krucha —
Wiatr przeciwności na to w nią dmucha,
By twardem zdziałał naczynie z błota.
Lecz z zamniemania idzie ślepota,
A z wyniosłości upadek ducha.
Dźwięk bije! — Dźwięk ten w przestrzeń się ulatnia,
A ja go słucham, zgiąwszy kornie szyję.
Znów pewnie życiu wchłonie kędyś czyje.
Wieczności bezdenna matnia...