Wiesz dużo — bardzo dużo — ale,
Z tego się ciesząc chwałą,
Wiecznie ją masz nie całą,
Lecz, ku twej całkowitej chwale,
Jeśli wiesz: że nic nie wiesz wcale —
Wiesz to, co ci przystało.
Duszy, co nie jest sama z siebie wzniosła,
Usiłowaniem niczyjem
W niebiańskie szlaki nie wzbijem —
Cięży jej bowiem to, czem w pychę wzrosła.
— Kto jest twym ojcem? — gdy spytano osła,
— Koń — odrzekł — moim jest stryjem.
W pochodzie, wodzem ponad wodze,
Niechaj mi będzie, wiecznie młoda
Z towarzyszami zgoda.
Bo, niech samopas tylko chodzę,
To, gdy się potknę na mej drodze,
Któż wtedy dłoń mi poda?
Niech cię coś nad drugich wzniesie,
Wnet, przez tłumne wstręty,
Będziesz w motłoch pchnięty.
Gdy dziś łatwo sędzią zwie się
Ten, kto nawet w Achillesie
Nie zna nic prócz pięty.
Choć wiatr masz w oczy, milcz i nie mów: biada!
Lecz działaj tak, jak przyszłość chce daleka.