Bezwiednie ona Wiary nam przyczynia.
Bo z niej potomność się dowie:
Że tam, gdzie dzikie pustkowie
W gruz i w rozbite iskrzy się naczynia,
Kiedyś, istniania świątynia,
W której mięszkali Bogowie.
Opornych Duchów krnąbrne rzesze —
Pan waszą bierność w czyn odmieni!
Trudno. Musicie być zbawieni.
Gdyż ku Anielskich serc pociesze,
Stal przeciwności iskry krzesze
Z najtwardszych właśnie krzemieni.
Godnym bądź twych dni ostatka.
Raz, gdy, według słów Solona,
Wygrał ten, kto w porę skona —
Dobrych synów mając matka,
Chciała, by ich cnota rzadka
Wnet być mogła nadgrodzona.
Więc gdy o to swej Bogini
Kornie błagać się ośmieli,
Ta, zstąpiwszy w jasnej bieli,
To sprawiła: że tuż przy niej,
Wszystko troje, w jej świątyni,
Nieprzespanym snem posnęli.
Gdy kiedy twardych sił rozprawa
W bok zwróci miecz nad głową twą,
To, w tę godzinę dla niej złą,