W działaniach swoich się chwieją.
Bo jutro dniem jest, w którym jak najżywiej
Pracować mają leniwi,
I w którym głupcy zmądrzeją.
Gdy cię Bóg ojcem ustanowi
Dóbr, które śmierć sieroctwem darzy —
Masz niby w pieczy skarb ołtarzy.
Sierocy bowiem grosz i wdowi
Oddany w straż jest Aniołowi,
Który i ciebie ma w swej straży.
Wprzód niźli tańczyć na tych, którzy
W koło was najotwarciej,
Gdy słów ich wstyd nie karci,
Z ulicy płacz zawodzą duży:
Że już nie wytrzymają dłużej,
Gdyż są i głodni i obdarci,
Niech pójdzie zwiedzić stopa wasza
Tych, co nie przyjdą do was sami —
Swój ból, którego wrzask nie plami;
I biedę, którą wstyd okrasza,
W podziemia kryjąc i w poddasza —
A są pod wami i — nad wami.
Jedna pokusa pędzi za drugą,
Gdy je gna bieda biczem z pokrzywy.
Człek, co, przez gwiazd przyjaznych wpływy,
Swych potrzeb nigdy nie był sługą,
Nie może wiedzieć: czy też długo
Zdołałby być uczciwy.