Wabi cię przyszłość błoga.
Lecz ku niej mknąc, mój młody!
Strzeż stóp twych od przygody.
Gdyż wiedz: że jest i droga
Od Kapitolu proga
Wprost na Gemońskie schody.
Wśród walk niech krzepi cię otucha:
Że wodza masz w Przedwiecznem Słowie,
Któremu służą Aniołowie.
On serc miłością drżących słucha —
On nie pod miarą daje Ducha —
Ale po pańsku, co się zowie.
W złe czy w dobre chwil przepływy
Niech życiowość twa
Twardo w tobie trwa.
Bo nic z zębów, szpon i z grzywy,
Tam, gdzie więcej wart pies żywy,
Od zdechłego lwa.
Nie mów, a nawet nie sądź zgoła:
Że nie wytrzymasz, gdyś nieboże
Na Madejowe wzięty łoże.
Dola jest nasza nie wesoła,
Lecz wszystko człek wycierpieć zdoła —
Bowiem kto musi — ten i może.
Żywcem w trumnę ją wtłoczono —
Ona pięścią bije w wieko.