Ta strona została uwierzytelniona.
Wielbicie tego, co się nad mrowie
Wspiął jako tako. Lecz, wyznam szczerze,
Żem ja w tej mierze,
Wybredny duch co się zowie.
Bo czyż raz człek się szczyci na głowie
Tem, co w ogonie nosiło zwierzę?
.[1]
Mania, godna już od rana,
By ją, z grzywką rozwichrzoną,
W sklep za szybę postawiono —
Malowana, nadrabiana,
Zdolna krocie zjeść jak Nana —
Jest podobno czyjąś Żoną.
Janio, zdobny w same braki,
Gdzieś w ogródkach stracił zdrowie,
Wiatr ma w sercu, pustki w głowie,
Zmysł do długów, dłoń do klaki
Bóstw cyrkowych... jednak taki
Snadź się czyimś Mężem zowie.
Patrz! ci mali — jak zwodniczo
Z wstąg, z koronek, z piór i z kwieci,
- ↑ W zbiorze nie zamieszczono Meandru nr 67.