Ta strona została uwierzytelniona.
Do ślubu na rowerach jadą,
Wracając gwarno z tej podróży.
Lecz zimą wiatr im piosnkę utnie,
Od której mrozem drży okienko.
Więc, by go również zbyć piosenką,
Kiedy się oni, już mniej butnie
Wpisali w „sympatyczną” Lutnię,
Poczęli śpiewać... ale — cienko.
Ta mała, którą na rękach noszą,
I cukierkami ją raczą —
Z tą swoją grzywką junaczą,
Z tą niesfornością kokoszą,
Stanie się kiedyś czyjąś rozkoszą —
Albo też może rozpaczą.
Nieraz, w kolejach doli człeczej,
Myśl cudzą wziąwszy, niezwłocznie
Ktoś w głośną urósł wyrocznię.
Lecz nikt tej prawdzie nie zaprzeczy:
Że, nawet w dokończeniu rzeczy,
Górę ma ten, kto ją pocznie.