Ta strona została uwierzytelniona.
Do skromnej schronił się chatki,
I miał w twych żyłach krew rybią —
Nigdy cię one nie chybią —
Bo to są: śmierć i podatki.
Nie był on nigdy duży,
I nawet w skromnej dali
Tam zawsze stał, gdzie mali.
A jednak dola tak mu służy,
Że się stał jednym z owych, którzy
Strychulcem w łeb dostali.
Więc choć znów zapadł w mrowie,
Cieszy się, że w tym gminie
Może nie całkiem zginie.
Bo nuż kto kiedy obces powie:
— Co też ten człowiek mógł mieć w głowie,
Że aż wziął po czuprynie?
W Judaszowej kalecie,
Co też więcej się zmieści
Nad srebrników trzydzieści?
Był mąż silny — jak wiecie —
Lecz moc jego zmógł przecię
Zdradny uśmiech niewieści.